Sportretowali córkę i umieścili w ramy.
Dla niej bliscy, ale wciąż zbyt obcy,
By namalować ją własnymi barwami.
Portret powiesili nad łóżkiem,
Co dzień uśmiecha się do nich;
Nie zauważają blaknących farb,
Brudnego płótna i niewyraźnych rysów.
A ona? Czasem zapłacze, patrząc
W obraz nieudolnych malarzy;
Wtedy odbicie rozmywa się we łzach –
Jest na chwilę prawdziwe - takie jak ona
Przez całe życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz