W tych
wyjątkowych, wyniosłych chwilach pragnę złożyć wszystkim najserdeczniejsze
życzenia świąteczne. Niech te dni miną w tradycyjnej atmosferze rodzinnych
kłótni, spowodowanych przez błahe i jakże urokliwe nieporozumienia, urastające do
rangi walk o niepodległość. Życzę, aby przy suto nakrytym stole szanowne grono
biesiadników obżarło się kosztem niewdzięcznej pracy matek, żon, córek oraz
kochanek, zapominając o duchowym przesłaniu umiarkowania w jedzeniu i piciu.
Nie powinno też zabraknąć wysokoprocentowych napojów wyskokowych, które
skutecznie znieczulają irytację świątecznych opozycjonistów, cudownie
sprawiając, że Boże Narodzenie staje się faktycznie wesołe. Niech sugerowanie
„zdrowych Świąt”, nie będzie ograniczone do dolegliwości jedynie grypowych czy
żołądkowych po ciężkostrawnym, wigilijnym jadle, tylko zawiera troskę o
nadwątlone przygotowaniami nerwy nadgorliwych organizatorów świątecznej
nasiadówki. Życzę również, aby goście w swojej wspaniałomyślności zwrócili
szczególną uwagę na niezgodny z zasadami savoir-vivre’u układ sztućców, bądź
nierównomierny rozkład bombek na, w ich mniemaniu, zbyt barokowej choince.
Niech te okazjonalne spotkania z mniej lub bardziej bliskimi osobami, upłyną w
zgodnym narzekaniu na nieudaną pogodę –
niekorzystnym biomecie, odwilży, słabych opadach śniegu albo mrozie. Nie
powinno braknąć kąśliwych dygresji cioci Gosi dotyczących niekompetentnych
sąsiadów, omówienia złych nawyków dietetycznych wujka Stefana, pseudonaukowych
rozpraw babci Janiny na temat przewlekłych chorób wewnętrznych jej znajomych
rówieśniczek oraz przesadnej kurtuazji i sztucznego uśmiechu u wszystkich
uczestników świątecznych dysput o niczym istotnym. Życzę także, aby obdarowani
prezentami zdobyli się na prawie niewymuszony entuzjazm i eksplozję radości,
nawet jeśli otrzymany podarunek wprawi ich w głębokie zakłopotanie.
Mogłabym
tak wymieniać kolejne życzenia aż do znudzenia, ale odpuszczę. Przecież
najważniejsze jest to, że się Chrystus narodził.
Zbieżność imion zupełnie przypadkowa.